Temat rzeka.
Niezliczona ilość artykułów, komentarzy i opinii.
Z przekonania jestem fanką ogromną, z praktyki już
nie tak bardzo.
Jako dumna ex-posiadaczka czerwonej strzały, krążownika
szos marki fiat cinquecento, świadomie podjęłam decyzję o pozbyciu się auta.
Miałam dość kiszenia sie w puszce, stania w korkach i na dodatek płacenia za to
sporych pieniędzy.
Są jednak dni, gdy wątpię w słuszność swojej
decyzji.
1. Czas i brak pomysłu na sprawna
komunikację
Mieszkam na południu Wrocławia, na Wojszycach a
juz niedługo na Oltaszynie. Pracuję na Zachodzie.
Odległość 8km przez miasto.
Czas przejazdu?
Minimum godzina !
ja wiem ze MPK to nie auto, ja rozumiem ze
nie każdy może jechać bez przesiadek ale litości godzina w najlepszym wypadku
???
2 przesiadki lub 2 km dystansu
pokonywanego aby dojść do poszczególnych przystanków.
Czy to jest film Barei? Czy jutro mam ogłosić
dzień pieszego pasażera?
Ne rozumiem polityki transportowej
miasta, nie będę wchodzić w szczegóły i przynudzać, ale mam wrażenie, że
włodarze naszego pięknego miasta stawiają sobie za cel zniechęcenie
mieszkańców do jej używania.
2. Smrody
O ile w tramwajach nie jest jeszcze najgorzej
(poza tymi cholernymi nowymi plusami) to autobus to już tragedia. Okna
zaśrubowane bez możliwości choćby uchylenia, duszno. Zima po 20 stopni i
darmowa sauna w kurtce, latem kompletny brak tlenu.
I smrody ....
Czy ja mam na czole napisane "smrodzie siądź
kolo mnie" ?
Ludzie .... mydło jest tanie .... dezodorant nie
powoduje przeżerania ciuchów i skór ... a od mycia życie się nie skraca.
Mimo wszystko chyba jestem nienormalna
bo wciąż liczę na to że jednak ktoś pomyśli zanim zlikwiduje kolejne
połączenia a ludzie w końcu zaczną przejawiać elementarne zasady współistnienia
w społeczeństwie.
Tak więc na przekór wszystkiemu dalej ulubionym środkiem transportu zostaje: