środa, 21 marca 2012

Bzik

Zasadniczo wolę większe zwierzątka.

Takie co to można wytarmosić za ucho, zafundować dawkę przymusowej miłości w postaci tulenia. Takie co potrafią pokazać zęby lub pazury albo strzelić focha jeśli uznają to za konieczne.

Poza gryzieniem chomiki nie spełniają tych warunków.
Tulenie mogłoby się skończyć jeszcze większym wytrzeszczem oczu lub co gorsze zejściem śmiertelnym.

Ten jednak chomik  jest tak słodki że zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia.

Trafił do nas jako ocaleniec. Przyniesiony przez A. bo koleżanka która nie mogła trzymać  go w domu codziennie przynosiła go do szkoły w kartonowym pudełku. 

Poza tym chomik to nie byle jaki - Chupacabra  jest aktorem, wziął udział w krótkometrażowym filmie będącym pracą dyplomową w liceum artystycznym :)

A dzięki niemu co dzień nucę piosenke z dzieciństwa:
"Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma, a ja w domu mam chomika, kota, rybki oraz psa!"


poniedziałek, 19 marca 2012

Pupa Jeans n' Roses Blush Duo

Tak, jestem nałogiem. Uwielbiam kosmetyki. Mimo tego ze na co dzień nie maluję się wcale lub bardzo delikatnie to uwielbiam nowinki, nowe kolory, nowe rodzaje kosmetyków. Chyba po prostu jestem prawdziwą babą :)

Tym razem trafił do mnie róż marki Pupa Jeans n' Roses  Blush Duo.

Gdy tylko zobaczyłam tę nową limitowaną linie wiedziałam, że musi być mój.
Bardzo lubię kosmetyki tej marki. Jako jedne z nielicznych nie uczulają mnie i są na tyle delikatne, że nie mam uczucia maski. Nie inaczej jest i tym razem.
Dodatkowo mimo wysokiej jakości cena jest taka, że nie zwala z nóg. Owszem nie jest mega tanio, ale raz na jakiś czas można coś kupić.

Kosmetyk ma świetną konsystencje pozwalającą nabrać na pędzel dokładnie tyle ile jest potrzebne. Nie trzeba obsypywać pędzla w obawie że zrobimy sobie makijaż klauna. Efekt jest  bardzo delikatny. Przy delikatnym nałożeniu można go używać również jako rozświetlacza.
Jego wielkim plusem są delikatne błyszczące drobinki. Nie są  tak nachalne jak w niektóych innych kosmetykach. 
Jest to również kosmetyk trwały. Po całym dniu dalej jest widoczny na twarzy choć oczywiście nie aż tak wyraźnie jak zaraz po nałożeniu.

Kolejnym plusem jest opakowanie. Bardzo poręczne. Dość wytrzymałe (oczywiście udało mi się już upuścić je na ziemię, na szczęście bez szkody zarówno dla opakowania jak i zawartości). I uwaga, uwaga z otwieraniem na przycisk. Dzięki temu nie muszę za każdym razem szukać właściwej strony, i siłować się z zatrzaskiem z obawą czekając na uszkodzenie lakieru czy w ogóle paznokcia.

Cena: około 75 PLN w drogerii Douglas







niedziela, 18 marca 2012

Clive Barker "Sakrament"



Skuszona niezłą ceną (9 PLN w taniej książce) jak i dobrymi recenzjami zakupiłam "Sakrament" Cliva Barker'a.

Jeśli wy jeszcze tego nie zrobiliście, ostrzegam: szkoda przede wszystkim czasu ale także i tych 9 PLN.

Znajduję się obecnie na 210 (z 574) tego "dzieła" i każda następna strona jest walką. Wywalić? spalić? oddać? ale jak to? zacząć czytać i nie skończyć?
Przez te 210 stron całą akcje można streścić w paru zdaniach (uwag można  to rozpatrywać jako spoiler .... ta dobre sobie).
Will jest fotografem przyrody, lubi pokazywać jej śmierć. 
Will jest kretynem - idzie nieuzbrojony za niedźwiedziem. 
Zgodnie z prawem Darwina przyroda sama eliminuje kretynów i ranny niedźwiedź skutecznie uszkadza Willa.
Will zapada w śpiączkę i ponownie przeżywa w niej swoje dzieciństwo.
(tu zaczyna się s-f)
Poznaje parę, która nie dość że to zboczeni dewianci to jeszcze na dodatek okazują się być długowieczni jak nie nieśmiertelni (na chwile obecną doczytałam się wzmianek o życiu do około 500 lat wstecz).
To by było na tyle jeśli chodzi o te 210 stron ...

"Sakrament" ma szansę zostać 3 książką której nie udało mi się przeczytać. Trzecią spośród tysięcy. Trzecią przez 31 lat życia. Trzecią po "Szewcach", trzecią po "Nad Niemnem".

Tak, zdecydowanie "Sakrament" jest wyjątkowy. Niestety nie w sposób jakiego bym oczekiwała.

Jeszcze raz ostrzegam:

NIE IDŹCIE TĄ DROGĄ !

czwartek, 1 marca 2012

Tarta z owocami





fot. serithorn


Ciasto:
• 200 g mąki
• 2 - 3 łyżki cukru pudru
• 100 g zimnego masła
• 1 jajko

Wypełnienie tarty:
• 1 budyń śmietankowy 
• 1 galaretka owocowa
• dowolne świeże owoce (z wyjątkiem kiwi)




Zagnieść mąkę, cukier puder i pokrojone w kawałki masło. Dodać jajko i jeszcze chwilę ugniatać. Uformować w kulę, zawinąć w folię spożywczą i wsadzić na 1/2 godziny do lodówki.


Z ciasta uformować 3mm placek. wyłożyć formę.
Spód delikatnie podziurkować widelcem.
Przykryć folią i wstawić do lodówki na kolejne 1/2 h.


Po wyciągnięciu i ściągnięciu foli obciążyć dół ciasta garścią migdałów.
Piec 15 min w 180 stopniach.
Wyciągnąć, usunąć migdały (można zjeść jako bonus za pracę lub użyć do ozdobienia ciasta).
Piec kolejne 5-10 min.


Poczekać aż wystygnie.
W między czasie przygotować budyń, lecz z 3/4 ilości mleka podanego na opakowaniu.
Przygotować galaretkę, również z 3/4 ilości wody podanej na opakowaniu.
Przełożyć budyń na ciasto, udekorować owocami, zalać lekko stężałą galaretką